Enys Men: Kobieta z notatnikiem (wykuta w marmurze Mary Woodvine) mieszka na tytułowej, odizolowanej od świata wyspie (w oryginale „men” wymawia się „mejn”, co w Kornwalii oznacza ni mniej, ni więcej tylko wyspę „kamienną”). Nie ma imienia, na liście płac figuruje jako Ochotniczka, zaś jej dzień wypełniają rutynowe czynności związane z doglądaniem lokalnej flory. Niebo ma kolor spleśniałego twarogu, potężne fale tłuką o brzeg, trawa kołysze się złowróżbnie, a kobieta drepcze w zaklętym kręgu – z chatki na smagane wiatrem klify, potem do transformatora, nad studnię i znów do chatki. Przed zachodem słońca powtarza dziwaczny rytuał, zrzuca kamień w głąb wyschniętej czeluści, nasłuchując, czy uderzy o dno. Ów stan napięcia i niepewności nieuchronnie udziela się widzowi. Bohaterka mogłaby kontemplować cumulusy przez pięć minut, dwie godziny albo cztery dni i nie zrobiłoby to większej różnicy – Jenkin opanował do perfekcji sztukę trzymania nas w stanie hipnozy; jasne, gdzieś na granicy snu, ale jednak hipnozy.
Pytania o to, co kryje się za efektowną fasadą, nawet nie chcę zadawać. Kino Jenkina raczej nie stymuluje mnie intelektualnie. Jest natomiast najpełniejszą realizacją czegoś, co nestor polskiego dokumentu i mój wykładowca Kazimierz Karabasz nazwał niefortunnie „ciszą w drewnie” (albo, jeśli wolicie, „nastrojem miejsca”). Zdanie, które bohaterka zapisuje w notatniku, mówi o pojawieniu się wyprysków na pielęgnowanych przez nią kwiatach. Taki wyprysk może być w zasadzie wszystkim – metafizycznym zagrożeniem, chorobą psychiczną, demonami przeszłości, samotnością. Niepotrzebne skreślicie sami, to ten rodzaj kina, w którym intuicja widza jest punktem wyjścia i dojścia.
Jakby nakręcono go w niemowlęcym okresie folk-horroru. Szesnastomilimetrowa taśma prowokuje oczywiste skojarzenia z eksperymentalnym kinem o paradoksalnej klaustrofobii otwartych przestrzeni, ale dla Jenkina to tylko punkt wyjścia. Jest przecież również idealnym narzędziem do tego, by pokazywać obumieranie materii. W optyce reżysera przyroda na wyspie pozostaje dzika i nieokiełznana, ale znajduje się rownież w fazie rozkładu, być może tlen odbierają jej narzędzia, przedmioty i inne wytwory człowieka (kręcone zresztą z podobnym namaszczeniem). Na temat samotności głównej bohaterki – zestawionej dość klasycznie z obłędem – pracuje cała scenografia, eksplikują go wszystkie wizualne metafory, z montażem atrakcji na czele; psychizacja krajobrazu obejmuje tu nawet pozorny azyl, czyli spowite mrokiem bądź zalane krwistoczerwonym światłem mieszkanie kobiety.
Komentarze
Film średni, ale jakość rewelacyjna
kozacki film
jak wam się nie uruchamia player po rejestracji to otwórzcie stronę na nowo, u mnie pomogło
Bardzo świetny film polecam
Zakończenie mnie totalnie zaskoczyło :o
Mnie też :)
8/10
Dzięki za film, nigdzie go nie mogłam znaleźć
dobry polecam
Załaduj pozostałe komentarze...